Uczestnicy spotkania powoli gromadzili się w jednej z sal sympatycznej knajpki w centrum miasta. Pierwsze pięć osób z nieco ukrywanym a jednak oczywistym podekscytowaniem rozglądało się po lokalu.
Czy możemy zestawić stoliki? – krzyknęła do kelnerki ruda pani przed pięćdziesiątką.
Tak, oczywiście. Ile osób ma przyjść? – zapytała kelnerka. I tu zapadła chwila ciszy. No właśnie, ile? Klasa liczyła sobie 34 osoby. Wszyscy nie przyjdą, to oczywiste. Kazek nie żyje, Żaneta jest w Chicago, Jacek nie dał znaku życia…
Około 20 osób! – rezolutnie stwierdziła Ruda po krótkim namyśle. Pozostali zajęli się zsuwaniem stolików. Trzech mężczyzn i dwie kobiety. Rezolutna Ruda, podobna do niej choć mniej rezolutna brunetka, niegramotny w garniturze, łysiejący z brzuszkiem i opalony na Leppera. Po kilku minutach hałaśliwych kombinacji zestawili wreszcie stoliki i zasiedli do stołu. Ruda, podczas przestawiania stolików cały czas tłumaczyła innym, że gnębienie Polaków na Białorusi ma swoje powody i jakby znali prawdę to zrozumieliby, że sytuacja jest inna niż to co prezentują media. Wszystko rzekomo znajduje się na stronie internetowej Sarmacji: www coś tam… (nie zapamiętałem a szkoda).
Co Państwu podać do picia? – głos kelnerki przerwał potok słów Rudej, która bez namysłu zamówiła Cafe Latte. Łysiejący poprosił o sernik i sok pomarańczowy a reszta zamówiła po kawie.
Ale fajnie się spotkać! – nieśmiało zauważył Niegramotny, prezentując dziwny grymas twarzy mający wyglądać jak uśmiech.
A wy dziewczyny świetnie wyglądacie! Nic się nie zmieniłyście – pociągnął dalej konwersację Opalony. – Jak boga kocham. Te same co 20 lat temu.
Daruj sobie kochany – Ruda z zimnym spojrzeniem zgasiła rozogniony wzrok Opalonego. – Już ja wiem, że mimo wieku tylko jedno wam w głowach, naczytałam się w internecie. A ty chociaż coś czytasz? Z tego co pamiętam, to jedyna książka jaką miałeś w rękach to Pamiętniki Fanny Hill – jej szyderczy wzrok nawet nie pozwolił Opalonemu na odpowiedź. Nadeszła kelnerka.
Wszyscy skupili się na ułamek chwili na swoich zamówieniach. Brunetka wyraźnie poruszona obcesowością Rudej w stosunku do Opalonego zagaiła – Następnym razem możemy spotkać się w domku nad jeziorem. Co wy na to? – pytając zatrzymała wzrok na Opalonym. – Moi znajomi wyjechali, zostawili mi pod opiekę…
Ja wchodzę! – Opalony niemalże jej na to odkrzyknął wyraźnie się podnieciwszy. Łysiejący zamruczał – Czemu nie? – przeżuwając sernik. Ruda i Niegramotny zachowali ciszę wpatrując się w swoje kawy. Nagle od drzwi wejściowych dobiegł piskliwy okrzyk.
– Czeeeeść! – zamiałczała szczupła i wysoka postać w krótkim kożuszku i wielkich przeciwsłonecznych okularach. Wysokie obcasy kozaków wystukały rytmiczne raaz, dwaa, trzyy, cztery i już stała wyprostowana przy wpatrującej się w nią w ciszy piątce zebranych. Powiew jej mdłych choć markowych perfum rozniósł się po lokalu, zabijając nawet dym papierosowy i zapach czosnku czyjejś potrawy.
– Haał ar juu maaj freends? – zamiałczała ponownie w tym samym rytmie co obcasy jej kozaków, wyraźnie zadowolona z efektu wywołanego jej wejściem. Niegramotny stał się Nieruchawym a Opalony zbladł.
– Cześć – Ruda wstała dumnie i wymieniły dyplomatycznie „serdeczne” pocałunki i uściski. Opalony zbrązowiał i po krótkim i syczącym – Jezusss… – rzucił się też do całowania. Po wymianie owych uścisków i kilku wzajemnych, taktownych komplementów cała szóstka zasiadła do stołu. Cisza trwała kilka sekund ale wydawała się już nieznośna gdy nagle przerwało ją zbawienne:
– Czy Pani życzy sobie czegoś do picia? – wszystkie pięć par oczu początkowej piątki na ułamek sekundy przeniosło się na kelnerkę by szybko wrócić na Wyperfumowaną.
– Poproszę Esspresssoo zzzz… gorzrzką czekoooladąąą – wysyczała i zawarczała symultanicznie. Kelnerka zmarszczyła frasobliwie czoło i odparła – Zaraz sprawdzę… – i odeszła.
– Coo uuu wasss słyyychaćć? Hmmm? – zamruczała dla odmiany Wyperfumowana wyciągając cienkiego papierosa i wpatrując się w wyraźnie nieco spiętą Rudą.
– Stara bida! – Opalony głośno się roześmiał rozglądając sie po lokalu jakby w oczekiwaniu aplauzu. – Żyje się, kombinuje. Wiesz jak jest? A co ty porabiasz, bo wyglądasz zabójczo? – w tym momencie powoli oblizał sobie wargi.
Wyperfumowana odpaliła sobie sama papierosa i spojrzała z ukosa na Opalonego. – Marynuję się w czerwonym winie – krótko odparła i znowu przeniosła wzrok na Rudą, która wyglądała tym razem na lekko rozbawioną. Opalony zaniemówił a kłopotliwą ciszę po raz kolejny przerwała kelnerka:
– Niestety nie mamy gorzkiej czekolady, bardzo mi przykro. Mamy mleczną.
– O nieeee! Mleeecznaaa nieee – zabuczała szeptem Wyperfumowana grzebiąc w torebce.
– Może Mocha? – zapytała kelnerka. Wyperfumowana zaskoczona spojrzała na nią pytającym wzrokiem.
– Kawa z czekoladą i mlekiem – pospieszyła z wyjaśnieniem kelnerka. Na twarzy Wyperfumowanej pojawił się grymas zdenerwowania i jakby na ułamek sekundy… paniki. Została przyłapana publicznie na niewiedzy! Czuła jak lekko szyderczy wzrok Rudej wiercił jej dziurę w skroni.
– Espresso! Zwykłe, czarne Espresso i koniec dyskusji! – prawie krzyknęła i nerwowo zaciągnęła się papierosem rozglądając się po sali.
– A dla mnie jeszcze porcję sernika – powiedział nagle, jak do tej pory cichutki Łysiejący.
– Mają tu coś ciekawego do jedzenia? – zapytała w celu odwrócenia od siebie uwagi Wyperfumowana spoglądając jednym okiem na kartę a drugim na Rudą.
Niegramotny od dłuższej chwili studiował menu i nagle zaczął czytać na głos – Karkówka, sos tzatziki…
– Uwielbiam tzatziki! – Niegramotny zamarł. – Jak byłam w Grecji to zajadałam się codziennie. Rewelacja! – niesamowita wręcz radość zabiła od do tej pory cichej Brunetki. Widać było, że wspomnienie wyjazdu odżyło, spotęgowane potencjalnym gronem nowych słuchaczy. – Mówię wam, rewelacja! Ja to biorę. Tzatziki! – rozglądała się po zebranych jakby właśnie wręczyli jej Oskara.
– To ty byłaś w Grecji? – osłupienie Wyperfumowanej mogłoby rozbawić kamienny posąg Stalina. – A kiedy byłaś?! – miało się wrażenie, że to matka krzyczy do córki i to nie „kiedy” tylko „gdzie”.
– Pięć lat temu… – zaskoczona Brunetka powiedziała to powoli, jakby przyznając się do winy.
– Aaaa…, oookeej… – tym razem ulga Wyperfumowanej przybrała wręcz komiczny charakter. Uspokojona podniosła filiżankę Espresso i wodząc wolno spojrzeniem po twarzach otaczających stół powiedziała:
– Wiecie co lubię w takich spotkaniach najbardziej…? – wszyscy wpatrywali się w jej zagadkowy wyraz twarzy. – Ten niesamowity luz – po czym wzięła filiżankę do ust i przymrużyła oczy delektując się gorącym napojem.
Podobieństwo powyższych do rzeczywistych zdarzeń oraz jakakolwiek zbieżność charakterów mają związek czysto przypadkowy.