Kiedy nadchodzą to wszędzie spotykam się z narzekaniem. Sklepy pełne zaaferowanych i zestresowanych pań domu, które robią wszystko by Wigilia wypadła dobrze…czyli „na bogato”, panie przy kasach też zmęczone tylko ojcowie rodzin mniej zjechani. Ich może stresować tylko wizyta teściowej lub zgaga. Resztę załatwią matki, ciotki i córki.
Nie widać szczególnie miłości, większej ilości uśmiechu czy życzliwości. W radio te same nuty co roku, Kevin w Nowym Jorku też będzie na bank. Brzuchy pełne tak czy siak bo niby kto dzisiaj pości. Syryjczycy?
Takie to wszystko nie na temat.